Dawno, dawno temu, w pewne wakacje, sklep
korallo ogłosił konkurs na wakacyjną biżuterię w technice soutache.
Pomyślałam, że wzięcie udziału może być ciekawym wyzwaniem. Zwłaszcza, że nidy wcześniej
nie brałam udziału w żadnym konkursie. Nie wygrałam. Dostałam piękny dyplom ‘za
uczestnictwo’ ze złotą gwiazdką. Tym niemniej zabawa była przednia i dzięki
temu pomysłowi odkryłam kilka braków w swoim warsztacie, głównie fotograficznym.
Zaczęłam od uzupełnienia stanów magazynowych o niezbędne wakacyjne materiały. Miałam już w swoich zasobach śliczne howlity w kolorze kremowym oraz drobne, szklane koraliki w kolorze złotym, które wydały się idealne do plażowego projektu. Dodatkowo siostrzenica nazbierała dla mnie malutkich muszelek na helskiej plaży. Dziewczyna spisała się na medal. Dostałam całe pudełko po kremie pełne maleńkich, białych muszelek. Dokupiłam do tego bursztynowe kaboszony i kryształki Swarovski – model bicone 4mm i 2 mm, w kolorze Copper. Wszystko co kojarzyło mi się z wakacjami i plażą.
Ponieważ nie posiadam konta na znanym portalu społecznościowym i o konkursie dowiedziałam się robiąc zwyczajnie zakupy we wspomnianym sklepie, nie miałam zbyt wiele czasu na samo szycie. Musiałam więc mieć prosty plan, gdyż te najłatwiej zrealizować. Na hasło ‘biżuteria na plażę’ moim pierwszym skojarzeniem była ozdoba do włosów. Coś co jest efektowne, widoczne z daleka, nie zasłania ciała, grożąc głupim wzorem opalenizny i jednocześnie pozwala wejść do wody nawet, gdy w trakcie relaksu, zdarzy się zapomnieć o rzeczonym elemencie ozdobnym, którego moczyć nie wolno. Z własnych doświadczeń plażowych wiem, że targane nadmorskim wiatrem włosy potrafią irytować, wchodzić w oczy, lepić się do twarzy, łaskotać i ogólnie uprzykrzać wypoczynek – opaska do włosów wydała się być naturalnym wyborem. I tak powstał przesympatyczny projekt opaski do włosów z bursztynem, muszelkami i błyszczącymi w słońcu kryształkami i koralikami. Wszystko krzyczało ‘plaża’, ‘słońce’ i ‘wakacje’. Jedynym problemem okazał się być dobór koloru sznurka. Najpierw myślałam żeby zrobić delikatne cieniowanie od kremowego do turkusowego – piasek i morze. Później miałam pomysł żeby kremowy tylko ‘przełamać’ turkusowym sznurkiem, ale to zestawienie kolorystyczne w połączeniu z bursztynem jakoś nie chciało mi się spodobać. Postanowiłam więc zostać przy kolorach piaskowych i najwyżej tło do zdjęć zrobić morskie. To był jeden z pierwszych moich błędów przy tym projekcie.
Zaczęłam od uzupełnienia stanów magazynowych o niezbędne wakacyjne materiały. Miałam już w swoich zasobach śliczne howlity w kolorze kremowym oraz drobne, szklane koraliki w kolorze złotym, które wydały się idealne do plażowego projektu. Dodatkowo siostrzenica nazbierała dla mnie malutkich muszelek na helskiej plaży. Dziewczyna spisała się na medal. Dostałam całe pudełko po kremie pełne maleńkich, białych muszelek. Dokupiłam do tego bursztynowe kaboszony i kryształki Swarovski – model bicone 4mm i 2 mm, w kolorze Copper. Wszystko co kojarzyło mi się z wakacjami i plażą.
Ponieważ nie posiadam konta na znanym portalu społecznościowym i o konkursie dowiedziałam się robiąc zwyczajnie zakupy we wspomnianym sklepie, nie miałam zbyt wiele czasu na samo szycie. Musiałam więc mieć prosty plan, gdyż te najłatwiej zrealizować. Na hasło ‘biżuteria na plażę’ moim pierwszym skojarzeniem była ozdoba do włosów. Coś co jest efektowne, widoczne z daleka, nie zasłania ciała, grożąc głupim wzorem opalenizny i jednocześnie pozwala wejść do wody nawet, gdy w trakcie relaksu, zdarzy się zapomnieć o rzeczonym elemencie ozdobnym, którego moczyć nie wolno. Z własnych doświadczeń plażowych wiem, że targane nadmorskim wiatrem włosy potrafią irytować, wchodzić w oczy, lepić się do twarzy, łaskotać i ogólnie uprzykrzać wypoczynek – opaska do włosów wydała się być naturalnym wyborem. I tak powstał przesympatyczny projekt opaski do włosów z bursztynem, muszelkami i błyszczącymi w słońcu kryształkami i koralikami. Wszystko krzyczało ‘plaża’, ‘słońce’ i ‘wakacje’. Jedynym problemem okazał się być dobór koloru sznurka. Najpierw myślałam żeby zrobić delikatne cieniowanie od kremowego do turkusowego – piasek i morze. Później miałam pomysł żeby kremowy tylko ‘przełamać’ turkusowym sznurkiem, ale to zestawienie kolorystyczne w połączeniu z bursztynem jakoś nie chciało mi się spodobać. Postanowiłam więc zostać przy kolorach piaskowych i najwyżej tło do zdjęć zrobić morskie. To był jeden z pierwszych moich błędów przy tym projekcie.
Prace posuwały się dość szybko. Zwłaszcza,
że schowałam sobie podręczny zestaw do szycia w małe pudełeczko i w pracy wykorzystywałam
przerwy lunchowe na ‘dzierganie’. Po kilku dniach miałam zszyte ze sobą wszystkie
elementy i wykończyłam motyw ozdobny opaski drobnymi kryształkami oraz
przykleiłam muszelki. Samo klejenie muszelek okazało się trudniejsze niż
myślałam. Zwykła metoda ‘muszelka, klej, opaska, dociśnij element A mocno do elementu
B’ okazała się nieskuteczna, a same muszelki zbyt delikatne na jakikolwiek
element nacisku. Na szczęści inwencja twórcza podpowiedziała rozwiązanie i
wykleiłam muszelki po brzeg skrawkami filcu jaki został mi po podklejeniu spodu
elementu ozdobnego opaski. Dzięki temu zwiększyłam powierzchnię klejenia,
jednocześnie wzmacniając od środka kruche ozdoby. Przyklejenie więc muszelek
poszło już łatwo i sprawnie. Nie wiedziałam wtedy jednak, że przyklejenie ich
do ozdoby przed uprzednim przymocowaniem jej do trzonu opaski nie wyjdzie mi na
dobre i okaże się kolejnym błędem. Nie wpadłam na to, że element ozdobny aby
trzymać się trzonu będzie musiał zostać wygięty w lekki łuk i przez to
uprzednio przyklejone i doszyte ozdoby zamiast zostać na swoich miejscach,
lekko się rozjadą w tył tworząc mało atrakcyjną lukę. Niewielką i nie
zauważalną dla kogoś kto nie wiedział, że nie była zaplanowana, ale dla mnie
ogromną jak kanion. Jednak postanowiłam nie dodawać więcej ozdób aby ją zakryć
gdyż lepsze często bywa wrogiem dobrego i jak już wspomniałam, zdrowy rozsądek oraz
starsza siostra podpowiadały, że kto nie wie, że nie tak miało być, nawet tego
nie zauważy.
A, jako że do końca terminu
zgłaszania prac zostało jeszcze kilka dni, postanowiłam zrobić do kompletu
kolczyki. Koleżanka z pracy opowiedziała mi ciekawostkę na temat mody plażowej nad
Morzem Czarnym. Ponoć tam moda i przepych są dużo ważniejsze niż wygoda i
komfort wypoczynku nawet na plaży, a kobiety stroje kąpielowe uzupełniają o
bogatą, złotą i błyszczącą biżuterię. Pomyślałam więc, że skoro mam jeszcze
trochę czasu spróbuję zrobić kolczyki do kompletu. Ale, jako że jednak bardziej
cenię sobie wypoczynek i swobodę niż elegancję, postanowiłam zrobić kolczyki na
sztyftach. Model był dość prosty i idealnie współgrał z projektem opaski.
Jednak zajęły mi one więcej czasu niż zakładałam i skończyłam je wieczorem
ostatniego dnia zgłaszania prac konkursowych. Zostało mi więc dosłownie kilka
godzin aby zrobić im zdjęcie, zdjęcie obrobić cyfrowo i wysłać pracę na
konkurs.
I tu ujawniły się moje największe braki
– robienie dobrych zdjęć jest trudne. Zwłaszcza wieczorem, przy słabym świetle,
bez znajomości obsługi trybu makro w aparacie. Turkusowe tło zrobione z koszuli
okazało się kiepskim pomysłem i nijak nie podkreślało wakacyjnego nastroju. Niekoniecznie
też chciało współgrać z kolorami samej biżuterii.
Fakt, że można było zgłosić kolaż
zdjęć bynajmniej mi nie pomógł gdyż jedyne co zdążyłam zrobić to w jednym ze
zdjęć podkręcić ostrość na tyle, że nadawało się do wysłania. I tak, kilka
minut przed północą wysłałam swoją pracę na konkurs i, ku mojej wielkiej
radości, została ona zaakceptowana.
Jak już wspomniałam na początku –
nie wygrałam. Myślę, że słaba jakość wysłanego zdjęcia była jednym z ważniejszych powodów. I niestety teraz
też nie mogę wiele więcej pokazać, gdyż sam komplet wakacyjny wyemigrował do
Warszawy jako podarunek. A mi na pamiątkę zostało kilka zdjęć, których jakości
nie mogę za bardzo poprawić. Co nie zmienia faktu, że sam komplet wyszedł niezwykle
czarujący i zainspirował mnie do stworzenia kolejnej opaski do włosów – dużo bardziej
kolorowej i wesołej. Ale o tym innym razem...